Nasze koty,czyli kronika (nie?)zapowiedzianej śmierci
w zeszłym stuleciu rozpoczęta...
|
Na samej górze nasi pierwsi stali wspłpracownicy, czyli (w kolejności): Szmatek, Granulka, Kropka, Gałganka i Fester. Szmatek i Gałganka to dzieci Prezesa i Prezesowej, którzy pomagali nam zakładać wydawnictwo, ale już nie żyją. Ich dzieci niestety też już nie żyją. Również Kropka umarła (ale przynajmniej dożyła dwudziestu lat). Z latami coraz więcej wokół martwych kotów... Po śmierci Gałganki seniorem został Fester. Może on przynajmniej też dożyje do dwudziestki, choć jakoś podejrzanie schudł...
Jest więc tylko piątka (po starszeństwie): Fester (patrz: wyżej), Maniuś, Fuzzy oraz Bromba i Niunia (Uwaga do zdjęcia po prawej: Wbrew pozorom są na nim koty. I to dwa!!!). Wszystkie koty - jak to koty - pojawiły się na świecie (a zwłaszcza u nas w domu) przez podział i pączkowanie, acz ostatnio opublikowano nową teorię,
że to raczej fragmentacja plechy...
Najwyraźniej tak, bo skąd inaczej wzięłoby się pięć małych kotów na moim ganku, skoro Maniuś ma stuprocentowe alibi? Minęło kolejne kilka lat i cała piątka rozpierzchła się po świecie i zaświatach (kocie może jakieś są).
A nam przybył jeszcze Sepulka i Abu i zostaliśmy tylko z ośmioma.
Ot, taka nasza dobra zmiana... I oto i Maniusia, i Festera już nie ma. Oraz Maryni i Obrzynka. Czasem nie lubimy ewolucji... Może jednak koty powinny trwać dłużej niż wydawnictwa... W zamian pojawili się Piszczałka i Ten Drugi. No i przede wszystkim Fluka. Znalazłem go pod sklepem (Ewa twierdzi, że to on mnie znalazł). Jest stary, głuchy (jak chce), bezzębny i ślepy na jedno oko. I wszyscy go kochają. |